przedmiotem troski jest mały klon, pierwszy rok w naszym klimacie (od początku lutego).
Liście wypuścił szybko (koniec lutego), więc zimniejszą część wiosny spędził w najzimniejszej części mieszkania, przy drzwiach balkonowych (max. 12 stopni).
W marcu wystawiony na balkon ładnie się zazielenił.
Od maja, jak na załączonym obrazku, obrzeża liści zaczęły obsychać.
Przyznaję, że klon stał w słońcu, balkon południowy. Od 2 tygodni rośnie sobie w cieniu (minimalna ilość słońca, nadal balkon południowy, ale skutecznie zasłonięty przez inne rośliny) - niestety nie wychodzi na razie z kryzysu.
Nie przesadzałem z wodą, ale też nie doprowadziłem do wyschnięcia bryły korzeniowej. Regularnie podlewam, sprawdzając organoleptycznie wilgotność podłoża.
Poniżej załączam zdjęcia drzewka.
Proszę o poradę:
1. Czekać, aż zacienienie przyniesie jakieś rezultaty?
2. Czy jest coś, czym ponadto mógłbym mu pomóc?
nie ma czegoś takiego jak nadmiar słońca, jeśli masz możliwość to drzewka powinny stać na najbardziej nasłonecznionym stanowisku. Liście w lutym?? Czy on czasem nie stał w ogrzewanym pomieszczeniu? W naszym klimacie to raczej niemożliwe, więc pewnie przemarzł. W marcu były jeszcze dni kiedy temp spadała kilka stopni poniżej zera, wiec w ulistnieniu trochę słabo...
Tak, roślinka w lutym przyleciała z Japonii, tam okres wegetacyjny zaczyna się szybciej. Dlatego mrozy przetrwała, jak pisałem, w temp. ok 12 stopni przy drzwiach balkonowych w domu (mierzone termometrem, szukałem najniższej temp. w domu Jak tylko temperatury powędrowały do góry, wystawiłem ją na balkon. Nie była wystawiona na niższe temp. niz 2-3 stopnie, co zdaję sobie sprawę jest mimo wszystko dużym szokiem dla rośliny przyzwyczajonej do temperatur min. 10 stopni.
Wydaje mi się, ze roślinka nie przemarzła, opieram to na tym, ze rosła ładnie w kwietniu, problemy zaczęły się w maju - powiązałem to naturalnie ze słońcem, jako że wystawiona jest na balkonie południowym.
Dodatkowo, wyczytałem, że klony nieszczególnie tolerują pełne słońce, więc drzewko powędrowało do cienia. Efektów niestety jeszcze nie widać, stąd pytanie na forum, bo nie chciałbym stracić roślinki
absolutnie nie wstawiłbym go do cienia, ma być patelnia. Dużo podlewaj bo klony lubią wysoką wilgotność- ale tylko wtedy kiedy trzeba, żebyś nie przesadził. Zapobiegawczo możesz zrobić oprysk topsinem/ amistarem/ mospilanem osobno co 2 tygodnie. Na zdjęciach nie widzę rozłożonego żadnego nawozu, a w tym okresie to konieczne, polecam tamahi
Na klony burgera bo o nim mowa w tym przypadku, trzeba uważać podobnie jak na inne liściaki. W niesprzyjających warunkach i niskiej wilgotności powietrza liście mogą ulec poparzeniu. O ile w japońskich szkółkach kilkakrotnie na dobę wylewa się pod rośliny duże ilości wody a pamiętać trzeba że jest to kraj wyspiarski więc i klimat sporo różniący się od naszego to nawet tam stosują cieniówki. Bardzo dobry artykuł pod bardzo prostą do zrozumienia nazwą "If we are hot, then our bonsai are hot too!" BONSAI Focus 145/122 z 2013roku opisuje bardzo ładnie ten problem.
Moje doświadczenia są podobne i śmiem twierdzić że półcień jest lepszym rozwiązaniem dla tej rośliny. Moje liściaki stoją w słońcu do godz 13 potem są w cieniu co nie oznacza w totalnym mroku. Pośród roślin ustawione są spore podstawki z wodą które uzupełniam w słoneczne dni przy każdym podlewaniu.
Większość, co dotychczas wyczytałem o klonach burgera, pokrywa się z tym, co napisał Bolas. Ale to stoi lekko w sprzeczności z tym, co pisze Łukasz, a nie mam podstaw, aby to negować.
I tutaj mam zagwostkę :?
Chyba pójdę w kompromis i zaserwuję drzewku solidny półcień, tzn. do południa słońce, a później półcień rzucany przez inne krzaczorki na balkonie...
Uwaga Łukasza o dokarmieniu rośliny naprowadziła mnie na pewien trop. Otóż idąc za głosem intuicji 2-3 tyg. temu odstawiłem odżywki, czyli Biogold (rozumowanie: skoro drzewko ma problemy, to nie chcę mu jeszcze przeszkadzać przekarmianiem. Słusznie?). Skrzętnie pozbierałem większe części grudek i od dwóch-trzech tygodni roślinka czerpie papu jedynie z małych resztek biogolda i wody.
Natomiast zainspirowany uwagą przejrzałem przepastne zasoby Internetu, a tam stoi:
"Niedobory potasu powodują żółkniecie, brunatnienie i w końcu zamieranie liści. Występują plamy martwicze na blaszce liściowej przy znacznych brakach potasu. Objawy chlorozy. Znaczne ograniczenie organów zapasowych roślin (kłącza, bulwy)".
Przyznaję, że ostatnich zdań jeszcze nie odszyfrowałem, ale pierwsze dwa zdania mówią jednoznacznie - brak potasu odbija się na liściach.
Czy mogłem przesadzić w jakiś sposób z Biogoldem w taki sposób, że roślinka odstawiła odżywkę, doprowadzając się do stanu jak na obrazkach? W doniczce dotychczas "rozpuściłem" ok 3-4 grudek biogoldu od marca. Za dużo? Za mało? Poza tym niczym innym drzewka nie dokarmiam.
Nie chcę sugerować odpowiedzi w wątku, który sam rozpocząłem, ale czy to możliwe, że drzewko dostaje w kość przez dietę?
Dosypać mu biogoldu, przesunąć w półcień i dalej czekać?
Przesyłam też zdjęcia pnia, o które prosił Bartek (peper50). Może ktoś diagnozę z tego postawi
Dziękuję za życzliwe odpowiedzi i pozdrawiam
Bartek
O paleniu liści przez słońce to można mówić na południu hiszpanii lub włoch. Na naszej wysokości geograficznej nie ma o tym mowy. To co Ci napisałem wynika z doświadczenia a nie wiedzy czysto książkowej. Wysoka wilgotność oczywiście jest mile widziana. W Japonii w szkółkach w okolicach tokio/ saitama oraz taisho en nie spotkałem się z cieniowaniem. Klony stoją w pełnym słońcu. Oczywiście wilgotność jest bez porównania, ale to właśnie wilgotność musisz zapewnić a nie ograniczać słońce. Z nawozami organicznymi raczej nie zaszkodzisz, ale z biogoldem uważaj, nie jest to najlepszy nawóz z uwagi na to, że szybko się rozpada i zamula podłoże, przy nieumiejętym stosowaniu tego nawozu możesz zrobić sporo szkody przez zamulenie mieszanki. Jeśli kupno biogoldu to dla Ciebie nie problem to jeszcze raz polecę Ci tamahi, jest to najpopularniejszy nawóz w Japonii stosowany przez profesjonalistów.
Moim zdaniem, to raczej na pewno są przypalenia od słońca.
No... nie potrzeba żadnej tam Hiszpanii, nasze słoneczko też jak najbardziej potrafi solidnie przypalić, zwłaszcza takie lutowe, przedwcześnie wyrośnięte, niezahartowane listki, na drzewku w małej, płytkiej doniczce no i na dodatek na balkonie gdy słońce oprze się o ścianę.
Cieniowanie w takich warunkach jest dla klonika jak najbardziej wskazane bo dużej wilgotności na balkonie raczej żadnym sposobem się nie zapewni.
Jeżeli nie ma aktualnie nowych przyrostów to z nawożeniem też bym się wstrzymał, ewentualnie niewielkie dawki dolistnie.
Przypalenia słońcem liści to w naszym klimacie to bardzo częste zjawisko. Dotyczy ono w 99% roślin posadzonych w donicach wynoszonych do ogrodu po zimowaniu w pomieszczeniach. Na zdjęciu mój klon burgera w tym roku. Tak wiec jeszcze raz potwierdza się prawda, że nie ma co na ślepo stosować metod uprawy obowiązujących na przykład w Japonii.
Włodzimierz Pietraszko
<!-- w --><a class="postlink" href="http://www.bonsai.pl">www.bonsai.pl</a><!-- w -->
Myślę, że mimo wszystko, jeśli do takiego zjawiska w naszym klimacie dochodzi, to jest to skutek niedoboru wody w połączeniu z działaniem słońca. W swojej kolekcji mam kilka klonów stojących w pełnym słońcu i nigdy się z tym nie spotkałem.
Aktualnie w Taisho-en nie widziałem poparzonych słońcem liści, cieniówki wiszą zwinięte jak wisiały. Choć bywa bardzo gorąco to jednak wiaterek ciągle jest.
Wydaje mi się w twoim przypadku chodzi o to, że betonowy balkon potrafi nagrzać się jak piec, a do tego wilgotności niska.
Balkon to balkon, nigdy nie będzie drewnianymi deskami pod którymi masz wilgotne kamyczki..
Chyba, że przez jakis czas chroniąc przed przymrozkami trzymałeś go w domu?
BTW. Shimpak na prawo od Tomka właśnie po 4 dniach sie zadrutował
wracam po tygodniowej nieobecności na forum (praca).
Raport z postępów:
1. Aby zwiększyć wilgotność powietrza wokół klonu, postawiłem donicę z małą podstawką w dużej podstawce wypełnionej wodą (bez "przelewu" do małej podstawki). Woda ładnie paruje, sądzę, że spełnia swoje zadanie.
2. Zacienienie (do ok 12:00 słońce, później półcień) przynosi rezultaty. Pojawiły się nowe listki, które nie noszą znamion przepalenia.
3. Dodałem kosteczkę biogoldu. Tego preparatu, który sugerował Łukasz, nie mogę znaleźć w polskich sklepach w sieci. Jakieś wskazówki, aby porównać ceny?
Wstępny wniosek:
Chyba jednak polskie słońce zaszkodziło mojemu klonowi, ale w połączeniu z innymi czynnikami. Ładnie to podsumował Bartosz Warwas: tak, mój balkon to rzeczywiście piekarnik, w którym ciężko zadbać o wilgotność powietrza. A to, jak widać na załączonych obrazkach, niezbędne do utrzymania w dobrej kondycji klonów i innych roślin wymagających dużej wilgotności.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję wszystkim za szeroki odzew!
Bartek
A czy przypadkiem to dogorywanie klona (o którym pisałeś w innym wątku) nie jest spowodowane innym czynnikiem tzn mrozem/zimowaniem. Z moich 4 klonów burgera, zostały dwa ledwie żywe :evil: , a te były wcześniej w świetniej kondycji. Te które padły (na szczęście była to tania masówka) chorowały w 2015 r. (chloroza i choroba grzybowa), a w styczniu 2016 miałem taką sytuację że w zimie bez zimy, nagle jednej nocy temperatura spadła z -10 do -20 stC (u mnie to już 4 zima gdzie min temp to ok -10stC, z małymi wyjątkami). Mimo że wszystkie klony stały w zamkniętym inspekcie i w dodatku w kartonie, nie dały rady a pozostałe dwa i w ub roku i w tym, są na granicy życia. Pamiętam też że w sezonie 2015 r. klony stały w pełnym słońcu przez kilka godzin i wtedy nie stwierdziłem prawie żadnych poparzeń.
Mój klon stał przez tegoroczną zimę na dworze niczym nieosłonięty. Max było -24 przeżył ale bardziej przywalił mu kwietniowy mróz -7 który nagle zaatakował.
pawelo73 napisał(a):A czy przypadkiem to dogorywanie klona (o którym pisałeś w innym wątku) nie jest spowodowane innym czynnikiem tzn mrozem/zimowaniem.
Jest taka opcja. Klon przyjechał ze mną z Japonii, i pierwszy sezon miał bardzo ciężki (w lutym pełne ulistnienie, przyzwyczajony do min. +15, a nawet +20, a u nas szok, wtedy było na pewno -5, moze mniej). Osłaniałem agrowłókniną i czekałem do prawdziwej wiosny, ale co dostał swoje, to dostał ;(
Pierwszy rok przetrwał, a kolejne zimy przeżywał w ciemnej piwnicy, z temperaturą +3.
Może całość tak osłabiła drzewko, że niestety nie udało mu się dojść do siebie, i stopniowo dawał sygnały, że nie radzi sobie (np. te liście).
Niestety tego chyba się nie dowiemy
Nawiązując do postu Bolasa poniżej, pewnie tym różniły się nasze drzewka, że Twój był zahartowany, a mój nie był gotowy na te temperatury i mimo moich nieudolnych starań - jest obecnie bliski końca.
Nie mam ręki do klonów (parę nieudanych prób mam na swoim rozkładzie) - pytanie do fachowców - czy to jest aż tak wymagający gatunek? Albo po prostu moja "metodologia" i balkon im nie służą...
Z ciekawostek powiem, że z klonem przyleciały 2 wiązy zelkova (w zasadzie brzostownice) i te mają się świetnie