• 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Karmona umiera
#1
Witam,
piszę z nadzieją na poradę, która pomoże uratować moje drzewko...
z chęci posiadania czegoś gotowego, pierwszego kwietnia nabyłem w Leroy śliczną (jak na markeciaka) karmonę drobnolistną.
Tym samym dołączyłem do grona szczęśliwych, chwilowo jak się okazało, posiadaczy tego gatunku.
Ale od początku - Dostarczone z Holandii drzewko, około 15-20 lat, kupione zdrowe, kwitnące, od razu po dostawie do sklepu (zdejmowałem jeszcze z wózka). Posadzone było w dekoracyjnej donicy z systemem nawadniania, która swoją drogą do niczego się nie nadawała (korzenie w wodzie / zero wentylacji / drenażu) Producent dołączył nawet instrukcję obsługi drzwka... daleką od rzeczywistości oczywiście.
W domu od razu wyjęte z tego potrójnego! pojemnika (został ostatni wewnętrzny) i ustawione w odpowienim miejscu
(parapet wschodniego okna).

No i się zaczęło... pierwszy raz podlałem chyba po tygodniu, po przeschnięciu bryły, jednak praktycznie od razu po przyjeździe (2-3 dni) zaczęły spadać pierwsze listki. Na początku po kilka dziennie no ale aklimatyzacja itd... zakupiełm większą donicę i po kolejnych kilku dniach przełożyłem do niej drzewko bez ruszania korzeni. Kolejne podlewania, wychodziło +/- raz w tygodniu, przez zanurzanie
po wcześniejszym starannym sprawdzeniu sytuacji (test patyczkiem itp).
Liście jedak dalej spadały... leciały jeszcze zielone odpadając przy delikatnym dotknięciu.
Cały czas liczyłem że to wina przenosin do nowego miejsca i że za chwile przejdzie ale od jakichś dwóch tygodni listki zaczęły żółknąć, wywyjać się i więdnąć. No i przestały spadać.

W tej chwili, poza kilkoma najmniejszymi listkami, wszystkie są żółte lub żółto zielone i powywijane. Jednocześnie mocno się trzymają.
Drzewko wygląda rozpaczliwie dla tego proszę o poradę bo nie wiem co jeszcze mogę zrobić. Nie jest to moje pierwsze ani jedyne drzewo dla tego starałem się dopełnić wszystkich "formalności" związanych z jego zakupem, jednak zaczynam wątpić że wstanie.
Po głowie mi chodzi, że powodem jest transport producent - sklep i jego warunki (szacuję, że mógł trawć około tygodnia nie licząc momentu przekładki w szkółce do pojemnika w którym siedziało) oraz szok tym spowodowany.

Dwa dni temu pokusiłem się o delikatne wyjęcie go z donicy, ziemia pachnie, nie widać gnicia korzeni.
Jedyne światełko w tunelu to zielona tkanka pod korą... Załączam fotki, ktoś ma pomysł ?


Załączone pliki Miniatury
                   
At the end of all seeking. . . the Seeker is the one sought
  Odpowiedz
#2
Ja na twoim miejscu wymienił bym ziemie z leroya na inna bo w moim przypadku byla to strasznie gęsta gliniasta ziemia uniwersalna i drzewko miało problem z pobieraniem wody.
Ewentualnie podsyłam link do ratowania jak by było bardzo źle.
http://www.ilovebonsai.pl/moje-bonsai-umiera/
  Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości