05-10-2019, 04:30 PM
Cześć i czołem wszystkim.
Kilka lat mnie tu nie było. Na kilka lat również porzuciłem w zasadzie bonsai z uwagi na przeprowadzkę. Niemniej jednak "ciągnie wilka od ziemi" więc zakupiłem sobie takiego małego kazia. Ciekawe jest to, że w minioną zimę wydałem definitywnie wszystkie drzewa, jakie jeszcze miałem w Polsce i myślałem, że to będzie na tyle jeżeli chodzi o przygodę z bonsai, a przynajmniej na najbliższy czas. Niestety, w tym roku byłem kilka dni w Atenach i najprawdopodobniej zaraziłem się grecką tragedią, a w niej, jak wiadomo, fatum się nie uniknie. Tym zawiłym oto tokiem myślenia wróciła do mnie tęsknota za roślinami, zwłaszcza że w ostatnich latach z roślinnością miałem mało do czynienia generalnie, bo tu, gdzie obecnie mieszkam, roślin jest mało w porównaniu do Polski. Polskie pory roku są wspaniale (poza zimą oczywiście) a jak w zeszłym roku przyleciałem na kilka dni na szybkie wakacje do Polski i non stop praktycznie padało, cieszyłem się jak dziecko. Można zatęsknić za deszczem.
Wracając jednak do przedmiotu dyskusji, pragnę Wam zaprezentować taki oto nabytek, jaki udało mi się wyrwać od jednego z tutejszych bonsaistów (okazuje się, że takowi istnieją). Jest to Oliwka pospolita. I tutaj jest ona rzeczywiście pospolita. Mój nabytek jest lokalsem z gór więc muszę się z nim komunikować w castellano. Na razie nie prezentuje sobą nic szczególnego poza starą korą i martwymi elementami. Wszystkie gałęzie wychodzą z jednego miejsca, co planuję w przyszłości poprawić. Na razie dostaje nawóz, wodę i dużo słońca, co obawiam się, że niebawem stanie się problemem, kiedy przyjdzie lato. W pierwszych krokach zatem muszę zbudować mu jakieś schronienie przed palącym słońcem. Co ciekawe, nigdy nie sądziłem, że dorobię się oliwki, a nawet nie chciałem się jej dorabiać. Niemniej tutaj wydaje się ona słusznym rozwiązaniem, zważywszy na czas i miejsce jakie mogę poświęcić odnowionej pasji. Posiadam nawet w swoim niedalekim sąsiedztwie sklep bonsaiowy, gdzie ponoć mogę zakupić wszelkie niezbędne rzeczy, lecz jakoś nie miałem okazji się tam wybrać-od 4 lat...
Jak już nadmieniłem, z uwagi na ograniczoną ilość czasu i miejsca na razie chyba poprzestanę przy nim. Generalnie pole do popisu mam niewielkie, jeżeli chodzi o yamadori, bo w zasadzie tylko dęby śródziemnomorskie, pomarańcze, kumkwaty, granaty portulakarie i tamaryszki. No i oczywiście cała masa jałowcowatych, ale jakoś średni mnie interesują. Są jeszcze migdałowce, ale ponoć słabo znoszą warunki doniczkowe. Czas pokaże.
Kilka lat mnie tu nie było. Na kilka lat również porzuciłem w zasadzie bonsai z uwagi na przeprowadzkę. Niemniej jednak "ciągnie wilka od ziemi" więc zakupiłem sobie takiego małego kazia. Ciekawe jest to, że w minioną zimę wydałem definitywnie wszystkie drzewa, jakie jeszcze miałem w Polsce i myślałem, że to będzie na tyle jeżeli chodzi o przygodę z bonsai, a przynajmniej na najbliższy czas. Niestety, w tym roku byłem kilka dni w Atenach i najprawdopodobniej zaraziłem się grecką tragedią, a w niej, jak wiadomo, fatum się nie uniknie. Tym zawiłym oto tokiem myślenia wróciła do mnie tęsknota za roślinami, zwłaszcza że w ostatnich latach z roślinnością miałem mało do czynienia generalnie, bo tu, gdzie obecnie mieszkam, roślin jest mało w porównaniu do Polski. Polskie pory roku są wspaniale (poza zimą oczywiście) a jak w zeszłym roku przyleciałem na kilka dni na szybkie wakacje do Polski i non stop praktycznie padało, cieszyłem się jak dziecko. Można zatęsknić za deszczem.
Wracając jednak do przedmiotu dyskusji, pragnę Wam zaprezentować taki oto nabytek, jaki udało mi się wyrwać od jednego z tutejszych bonsaistów (okazuje się, że takowi istnieją). Jest to Oliwka pospolita. I tutaj jest ona rzeczywiście pospolita. Mój nabytek jest lokalsem z gór więc muszę się z nim komunikować w castellano. Na razie nie prezentuje sobą nic szczególnego poza starą korą i martwymi elementami. Wszystkie gałęzie wychodzą z jednego miejsca, co planuję w przyszłości poprawić. Na razie dostaje nawóz, wodę i dużo słońca, co obawiam się, że niebawem stanie się problemem, kiedy przyjdzie lato. W pierwszych krokach zatem muszę zbudować mu jakieś schronienie przed palącym słońcem. Co ciekawe, nigdy nie sądziłem, że dorobię się oliwki, a nawet nie chciałem się jej dorabiać. Niemniej tutaj wydaje się ona słusznym rozwiązaniem, zważywszy na czas i miejsce jakie mogę poświęcić odnowionej pasji. Posiadam nawet w swoim niedalekim sąsiedztwie sklep bonsaiowy, gdzie ponoć mogę zakupić wszelkie niezbędne rzeczy, lecz jakoś nie miałem okazji się tam wybrać-od 4 lat...
Jak już nadmieniłem, z uwagi na ograniczoną ilość czasu i miejsca na razie chyba poprzestanę przy nim. Generalnie pole do popisu mam niewielkie, jeżeli chodzi o yamadori, bo w zasadzie tylko dęby śródziemnomorskie, pomarańcze, kumkwaty, granaty portulakarie i tamaryszki. No i oczywiście cała masa jałowcowatych, ale jakoś średni mnie interesują. Są jeszcze migdałowce, ale ponoć słabo znoszą warunki doniczkowe. Czas pokaże.
Brzuch jest powodem, że człowiek tak łatwo nie uważa się za Boga.